Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.
38

nęły mu teraz przed oczyma w całej ohydzie. Z rumieńcem na licu, z rozpaczą w sercu, zatrzymał się przy łóżku patrząc na sen tej biednej istoty.
Nagle — kiedy przyglądał się uroczej tej twarzy, nieruchomej na poduszce, dwa ramiona objęły mu szyję.
— Jerzy! nie spię, zbudziłam się już — zawołało biedactwo ze łkaniem, od którego o mało co nie pękło jej serduszko.
Zbudziła się! Niestety! Zbudziła się nieszczęśliwa! W tej chwili zabrzmiały przenikliwe dźwięki trąbki z wojennego placu. Po chwili pułki się zebrały i wymaszerowały z miasta.

XXX.
Trzeba się rozstać, bądź zdrowa, aniele!

Nie jesteśmy tak zarozumiałymi żebyśmy chcieli się zaliczyć do rzędu historjografów wojny. Miejsce, jakie zająć pragniemy, istnieje zdala od takich krwawych starć — jednak dbamy o to miejsce. Podczas wrzawy bitwy zejdziemy na spód okrętu, wyczekując po bohatersku zakończenia walki. Po co mamy ni z tąd ni z owąd wtrącać się w ruchy wojenne, jakie nad naszą głową wykonywają jacyś poczciwi ludziska?
Odprowadziwszy jednych do bram miasta, wracamy do majora i jego szanownej połowicy. Wypada przedtem nadmienić że ponieważ major i majorowa nie zostali zaproszeni na bal, na którym świetnieli inni nasi przyjaciele — więc major i majorowa mieli bezporównania więcej czasu do użycia słodyczy puchowych