Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.
41

pnej burzy o mało co okręt się nie rozbił, czerpała z tej książki energję i siły nowe. Wyszukała kilka ustępów rozmyślań pobożnych, ale może nie dobrze rozumiała co czytała: umysł jej z trudnością odrywał się od zmartwień tak dotkliwych; napróżno położyła przy sobie na poduszce szlafmycę poczciwego Mika, sen nie kleił jej oczu.
Tak to świat idzie! Piotr czy Jakób biegną na pole chwały, z tornistrem na plecach, nucąc wesoło: Trzeba się rozstać, bądź zdrowa aniele! i zostawiając po za sobą kochającą istotę, która się dręczy w niepewności o przyszłość, w gorzkich przypomnieniach przeszłości. Przekonana o zupełnej nieużyteczności zabaw które nas jeszcze nieszczęśliwszymi czynią, Rebeka postanowiła obyć się bez tych wzruszeń zbytecznych i męczących. Wytrzymała scenę rozstania z mężem z bohaterstwem godnem Spartanki Przy Pożegnaniu kapitan Rawdon bez porównania więcej był wzruszony od tej energicznej i zdecydowanej istotki. Kochał, ubóstwiał żonę. Kilka miesięcy, jakie z nią po ślubie przeżył, wvdawały mu się najpiękniejszemi chwilami z całego życia. Wyścigi, służba w pułku, polowanie, gra, itrygi z modniarkami i baletniczkami — na jakich mu przedtem nie zbywało — wszystkie te łatwe tryumfy, słowem przeszłość jego cała wydawała mu się czczą i niedorzeczną w poruwnaniu z nowemi rozkoszami, jakie znalazł w prawym związku małżeńskim. Należy przyznać że Rebeka z niepospolitym talentem owładnęła krzepkiego swego adonisa; rozrywki tak się ciągle urozmaicały, że wreszcie dom własny stał mu się stokroć milszym iroczym,