Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.
44

ocierała i zarazem z uroczym uśmiechem spoglądała na męża.
Wymowa ta nigdy nie chybiała celu.
— Jeślibym zginął — mówił Rawdon — obrachujmy co ci zostanie. W ostatnich czasach szczęście mi w grze dosyć służyło — mam wszytkiego dwieści trzydzieści funtów. Zachowuję dla siebie dziesięć napoleonów, starczy mi to aż nadto, gdyż jenerał, jak wiesz, płaci po książęcemu. Zresztą jeśli mnie kula trafi, nie będę niczego więcej potrzebował. Nie głupim także brać którego konia mojego, stokroć oszczędniej jeździć na koniach jenerała; jużem wspominał mu że mój wierzchowiec ochwacił się. Jeśli zginę możesz szprzedać konie — będzie i za to nieco pieniędzy. Dawano mi już za jednego dziewięćdziesiąt funtów nim te przeklęte nowiny nadeszły. Możesz go jeszcze sprzedać ze stratą dziesięciu na sto. Ogierek mój ma wartość, radzę ci tylko sprzedać go tutaj. Interesa moje z hadlarzami koni w Anglji tak są pokrzyżowane, że mógłby który z nich przy tym targu dopomnieć się o jaką należność; lediej więc sprzedać zdala od ich szponów. Klaczka gniada, którą ci podarował jenerał, także coś warta, a tutaj nie potrzebujesz się obawiać jak w Londynie opozycji wierzycieli.
Przy tej ostatniej uwadze Rawdon uśmiechnął się z zadowoleniem.
— Otóż jeszcze toaletka; która męża pani dobrodziejki kosztuje dwieście funtów — a raczej nie męża tylko kupca, bo mu jeszcze nie zapłaciłem. Flakoniki szczerozłote z zatyczkami syzelowanemi warte od trzydziestu