Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/56

Ta strona została uwierzytelniona.
52

pakowaniu i pokazać że w tak trudnych okolicznościach i ona potrafi być użyteczną — wyjęła z komody szarfę Jerzego i trzymając ją w ręku, postępowała krok w krok za mężem — milcząca. Weszła do salonu i wsparłszy się o ścianę, przycisnęła do serca tę szarfę karmazynową, wijącą się po jej sukni i po podłodze jakby długa krwawa struga. Na ten bolesny widok poczciwy nasz kapitanisko usłyszał głos jakiś w sumieniu, bolesny i oskarżający. — Mój Boże — pomyślał — nie potrafiłem uszanować tajemnicy takiego prawdziwego żalu.
Bo też to była żałość bez granic — jakiej słowa żadne nie zdołają ukoić i ułagodzić.
Rzewnem współczuciem przejęty — zatrzymał się na chwilę, spoglądając na tę kobietę z czułością matki, patrzącej na cierpienia dziecięcia.
Wreszcie Jerzy uchwycił rękę Emmy, odprowadził ją do pokoju sypialnego — i natychmiast potem wyszedł — sam jeden tylko. Pożegnali się po raz ostatni.
— Dzięki Bogu — myślał Jerzy schodząc ze schodów — najstraszliwszą chwilę przeszedłem przecie.
Co najspieszniej udał się na zborny punkt, dokąd tłum żołnierzy i oficerów podążał. Puls bił mu silnie, policzki paliły — rozpoczynała się wielka gra bitew — a on miał udział w tej wielkiej grze.
Co najprędzej wyrwał się z objęcia żony na pierwszy dźwięk trąbki wojennej, żeby się oderwać od myśli, coby mogły osłabić jego męstwo. Wstydził się prawie tej słabości serca... objawu czułości. Niestety, rzadko dotychczas robił sobie takie wyrzuty.
Cały pułk zresztą zostawał pod wpływem niepewności