Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.
54

Jakoś znacznie raźniej zdawało się Josowi Sedley w nieobecności Jerzego. Może nawet w głębi serca nie bardzo się martwił z powodu wyjazdu Osborna, bo przy nim odgrywał w domu role pydrzędną — a Jerzy bez najmniejszej ceremonji drwił i lekceważył tego opasłego i tłustego jegomości. Emmy przeciwnie zawsze się okazywała bardzo uprzedzającą dla byłego poborcy — ona to dbała o jego wygody, przyrządzała mu rozmaite łakocie i towarzyszyła na przejażdżkach w powozie.
Słodkim swoim uśmiechem zawsze zdołała go udobruchać. Jos zapominał przy niej o po gardliwym tonie szwagra. Ileż to lękliwych uwag w tej mierze ośmieliła się nie raz szepnąć Jerzemu, który stanowczo zwykł jej odpowiadać:
— Mam charakter szczery i otwarty; co myślę to mówię, i każdy uczciwy człowiek powinien tak samo postępować. Czy sądzisz iż mam wdziewać biały krawat i rękawiczki żeby rozmawiać z takim cymbałem jak twój braciczek?
Nic więc dziwnego że bardzo się cieszył Jos pozbywszy się Jerzego. Patrząc na cywilny kapelusz i na rękawiczki kapitana leżącego na komodzie, z przyjemnością pomyślał iż właściciel tych przedmiotów zdajduje się już daleko; czcigodny Jos zadrżał radośnie.
— Przynajmniej dzisiaj — pomyślał — nie będzie mi dokuczał nieznośną impertynencką fanfaronadą.
Następnie zawołał zwracając się do służącego:
— Izydorze! kapelusz kapitana do przedpokoju!
— Może już go kapitan nie będzie więcej potrzebował — odrzekł lokaj, niecierpiący Jerzego, którego