Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.
56

to powodu pan Izydor przywłaszczał sobie już w myśli garderobę i sprzęty swoich panów, którzy zmuszeni będą uciekać lub dostać się do niewoli.
Wierny ten służący czyszcząc codzień rzeczy i pomagając Josowi w ubraniu — rachował w miarę jak przedmiot jaki trzymał w ręku, co za korzyść będzie mógł zeń wyciągnąć potem dla siebie. Srebrne flako niki wraz z innemi przyborami tegoż rodzaju, przeznaczał w myśli dla jednej młodej panienki, dla której żywił nader tkliwe uczucia. Brzytwy angielskie i pyszną szpilkę rubinową przysądzał wyłącznie sobie. Już się widział w czamarce z potrzebami, którą można było łatwo na niego przerobić, w kapeluszu z galonami, w świetnej bieliźnie z żabotami, jak wsparty na lasce ze złotą gałką po kapitanie, przechadzał się po ulicach Brukseli. Czyż panna Regina zdoła się oprzeć wtedy wdziękom nowego tego Adonisa?
— Te podwójne spinki także mi się przydadzą — myślał, zwracając spojrzenie na spinki błyszące u olbrzymich mankietów swego pana. Kiedy wdzieję jeszcze palone buty po kapitanie z mosiężnemi ostrogami — dopieroż będą mi się przyglądać w aleach!

Pan Izydor śmiałą dłonią uchwyciwszy koniec nosa swojego pana, kiedy mu golił niższą część twarzy, widział się już w wyobraźni — jak przechadza się ma jestatycznie po aleach w czamarce z potrzebami, pod rękę z panną Reginą — i jak zasiada z nią przed dzbankiem farota[1] w karczmie na drodze do Laecken[2].

  1. Piwo brukselskie.
  2. Przedmieście, rezydencja królewska.