go traktowała podczas pobytu w Brukseli. Czyż go przedstawiała kiedy jaśnie wielmożnym znajomym Rawdona? Zaledwie go raczyła zaprosić na kilka wieczorków. Trzeba tu dodać że niezmiernie był lękliwym w grze i nigdy grubo nie stawiał na kartę. Jerzy i Rawdon cierpieć go nie mogli; może nie chcieli mieć w nim świadka ulubionych rozrywek.
— Tak — pomyślał Jos — przychodzi do mnie kiedy mnie potrzebuje. Wtedy dopiero przypomina sobie o starym Sedleju, kiedy jej nikt inny nie kręci się przed oczyma.
Jednakże bardzo mu pochlebiało wysokie wyobrażenie o jego odwadze. Zaczerwienił się, nadął i odparł poważnie.
— Wprawdzie, chciałbym raz widzieć regularną bitwę, chęć taka da się zupełnie usprawiedliwić u każdego człowieka z sercem w mojem położeniu. Przyglądałem się już w Indjach walkom w minjaturze; pragnąłbym widzieć teraz wielką strategję, na polu bitwy rozwiniętą.
— Panowie gotowiście wszystko poświęcić dla przyjemnostki jednej, odrzekła Rebeka tym samym tonem. Kapitan Crawley rozstał się dzisiaj ze mną w tak wesołym humorze, jakby się wybierał na polowanie. Co go obchodziły, co pana obchodzą cierpienia i męczarnie kobiety, którą porzucisz? Przychodzę, szanowny panie Sedley, do pana szukać opieki i pociechy. Spędziłam ranek cały we łzach i modlitwach, drżąc na myśl o niebezpieczeństwach, grożących naszym mężom, wojsku naszemu, i sprzymierzonym Przybywam tuta
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/67
Ta strona została uwierzytelniona.
63