Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.
69

beko! Masz serce złe i zepsute! Wstyd ci przyjaciółko fałszywa, wiarołomna żono!
— Ameljo! biorę Boga na świadka że nie mam sobie nic do wyrzucenia względem mojego męża, jestem niewinną!
— Ach, Rebeko, zapytaj się własnego sumienia, a przekonasz się, że ci tej niewinności względem mnie nie przyzna! Jeżeli ci się nie udało, to musisz przyznać żeś usiłowała aby ci się udało.
— O niczem nie wie — pomyślała Rebeka nieco spokojniejsza.
— Jakiś głos tajemny szeptał mi w sercu że on przecież ujdzie twoich sideł, podstępów i zabiegów i wróci do mnie. Pewna byłam szlachetności jego serca, wierzyłam w jego miłość i odzyskałam ją...
Biedactwo wymówiło te słowa tak żywo i namiętnie że Rebeka nigdy jej przedtem w takiem uniesieniu nie widziała; oniemiała z zadziwienia.
Amelja mówiła dalej rzewnym głosem:
— Cóżem ci kiedy złego zrobiła żeś mi chciała koniecznie uwieść tego, którego kocham? Zaledwie do mnie od sześciu tygodni należy. Powinnaś była przynajmniej przez sam wstyd uszanować pierwsze dni naszego małżeństwa — a ty przeciwnie spieszyłaś się, żeby gwałtem zniweczyć moje szczęście! Teraz przyszłaś zapewne pastwić się nad moją boleścią. Dwa tygodnie najokropniejszych męczarni powinnyby mi były oszczędzić takiej ostatniej zniewagi!
— Ależ mój Boże! — zawołała Rebeka, w najnie-