Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.
72

odezwała się łagodnie. — Nie trzeba żeby cię zastał tak cierpiącą gdy powróci po zwycięstwie naszych. Nie ty jedna, moje dziecko, znajdujesz się dzisiaj w Brukseli, której los w ręku Boga!
— Niestety! — odparła Amelja — brak mi już sił i odwagi!
Miała świadomość swojej słabości; obecność jednakże energiczniejszej kobiety pokrzepiła ją znacznie. Wstrzymywała się od płaczu, nie chcąc wobec swojej przyjaciółki odgrywać roli zmartwionej. Poczciwe te dwie kobiety przez cały przeciąg czasu, z sobą spędzonego, sercami ciągle towarzyszyły pułkowi, i marząc o krwawym dalekim boju, niepokoiły się ciągle. Obawa, modlitwy, życzenia, niespokój — oto dola kobiet podczas bitwy! Wojna nie wybiera, wymaga podatku od obu płci: od mężczyzn żąda krwi, od kobiet łez.
O w pół do trzeciej zaszedł wypadek wielkiej wagi dla pana Józefa, gdyż tyczył się objadu. Śmierć mogła o kilka mil krwawe żniwo sprzątać, on jednak nie tracił ani jednego kąska. Udał się sam do Amelji w nadziei że ją skłoni aby raczyła zasiąść do objadu. Użył wszelkich zasobów gastronomicznej wymowy.
— Chodź, moja droga, chodź! Zupa wyśmienita! Chodź Emmy! Cóż u licha, nieco odwagi!
Pocałował ją w rękę.
Od wielu lat, nie wyjmując nawet dnia ślubu, nigdy się dla niej nie okazał tak czułym.
— Dziękuję ci za twoją poczciwość, kochany Józiu — odparła — wszyscy dziś są niesłychanie łaskawi na mnie, i niesłychanie ci wdzięczną jestem za twoje pocz-