Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.
75

Biedny Jos biegał po ulicach, placach i zaułkach rozpytując się wszystkich przechodniów o klęskę swo ich rodaków. Słuchając coraz nowych szczegułów, bladł coraz bardziej i ten pokojowy bohater zaczął wreszcie ulegać wpływowi ogólnej trwogi; szampan już mu nie był w stanie wzmocnić męstwa. Nim noc nadeszła tak zwątpił, znużył się i osłabł, że uszczęśliwiony Izydor widział się już w myśli właścicielem czamary z po trzebami.
Posłuchawszy przez chwilę wystrzałów, majorowa przypomniała sobie Amelję, która pozostała samą w sąsiednim pokoju. Pobiegła do niej żeby ją pocieszyć a przynajmniej podzielić zmartwienie. Poczciwe to kobiecisko nabrało podwójnej energji, pomnąc iż biedne i słabe stworzenie w niej tylko miało podporę. Pozostawszy z nią przez kilka godzin, uczciwa Irlandka usiłowała za pomocą rozumowania i serdecznych słów uspokoić tę duszę wzburzoną — chociaż i sama żarliwie się modliła do Boga.
— Dopóki tylko słychać było wystrzały — opowiadała następnie zacna majorowa — trzymałam jej rękę w mojej.
Paulina, służąca, modliła się w sąsiednim kościele za swojego ukochanego.
Kiedy huk armat ucichł, pani O’Dowd wyszedłszy od Amelji, zastała w sąsiednim pokoju pana Josa sam na sam, z dwiema wypróżnionemi butelkami szampana, które jednak nie zdołały wrócić mu odwagi. Parę razy wszedł do pokoju siostry z miną bardzo przerażoną; parę razy otwierał usta, chcąc coś powiedzieć, ale