woli, książe Brunświcki zabity, armja angielska w rozspce... Jeden jedyny człowiek zdołał ujść rzezi i znajduje się obecnie w kuchni. Chodź pan, chodź — sam opowie panu wszystko — zawołał.
Jos pobiegł do kuchni i ujrzał Regulusa, mszczącego się za przegraną na butelce piwa. Za pomocą frazesów francuskich, na które się Jos zdobywał, chociaż wcale nie odznaczały się gramatyką i dźwięcznością, szanowny ex-urzędnik poprosił huzara żeby jeszcze raz rozpoczął opowiadanie. Coraz smutniejsze i posępniejsze szczegóły przytaczał Regulus. Z całego pułku on tylko jeden miał uniknąć rzezi i pozostał przy życiu. Widział jak padł trupem książę Brunświcki, widział huzarów w rozsypce i Szkotów, zmiecionych ze szczętem kartaczami.
— A pułk O’Dowda? — wybełkotał Jos.
— Rozbity, w puch rozbity — odparł stanowczo huzar.
Na te słowa Paulina dostała spazmów; płacz jej, szlochanie i jęki rozlegały się po całym domu.
— Biedna moja pani, nieszczęśliwa istota — wołała co chwila.
Jos Sedley — w obłędzie bojaźni — nie wiedział gdzie na tym świecie szukać ocalenia. Z kuchni schronił się do salonu i spoglądał długo a błagalnie na drzwi do pokoju Amelji. Przypomniawszy sobie jednak wkrótce pogardę majorowej O’Dowd, przyłożył ucho do dziurki od klucza, posłuchał chwilę i zdobywając się wreszcie na energiczne postanowienie — wyszedł na ulicę, nie bacząc że się może narazić na krwawe jakie zajście. Nim wyszedł wziął do rąk z odwagą rozpaczy świecę
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.
80