Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.
90

o jego zamiarach rejterady, o kupnie koni i sumie, jaką za nie zapłacił.
Zwycięstwo lub przegrana mniej obchodziły te dwie kobiety, jak los tych, co im byli drogimi. Na wieść o zwycięstwie Amelja zadrżała z przestrachu, jeszcze więk szego niż przedtem, natychmiast chciała pojechać do armji i błagała brata żeby ją odwiózł. Przestrach jej wzrósł niesłychanie. Biedaczka zdawała się od kiku godzin pogrążoną w letargu; teraz zaczęła biegać w około, jakby opętana i płakała, szlochała i krzyczała w niebogłosy.
Jos miał serce nadto tkliwe żeby mógł znieść widok takiej niezmiernej boleści. Zostawił więc siostrę pod opieką energicznej przyjaciółki, sam zaś zeszedł do bramy hotelu, gdzie jeszcze gawędzono w oczekiwzniu dokładniejszych wiadomości.
Wreszcie dzień się ukazał i wkrótce nadeszły dokładniejszej wiadomości z pola bitwy, głoszone nawet przez tych, co brali osobiście udział w straszliwym dramacie.
Mnóstwo powozów, bryk i furgonów z rannymi wjeżdżało do miasta; z lektyk wyzierały zmienione mizerne twarze cierpiących.
Sedley zwrócił uwagę na jeden taki furgon; zmęczone szkapy zaledwie zdołały go ciągnąć; jęki rannych rozdzierały serce.
— To tutaj właśnie, tu! — odezwał się ktoś słabym przytłumionym głosem.
Furgon zatrzymał się przed hotelem gdzie mieszkał Sedley.