Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/95

Ta strona została uwierzytelniona.
91

— Jerzy! To on! Poznaję go! — zawołała Amelja, wybiegając z licem przestraszonem i włosami rozpuszczonemi.
Nie był to Jerzy; ale od tego rannego przybysza mogła się przynajmiej czegoś pewnego o Jerzym dowiedzieć. Był to biedny Tom Stubble, który dwadzieścia cztery godzin przedtem maszerował odważnie z Brukseli, dźwigając dumnie chorągiew pułku. Bronił jej walecznie na placu boju i wreszcie tuląc sztandar do piersi, padł ugodzony kulą w nogę. Przy końcu bitwy znaleziono dla niego miejsce w jednym furgonie, którym przyjechał, jęcząc, do Brukselli.
— Panie Sedley, panie Sedley! — wołał Ranny niknącym głosem.
Jos zadrżał, potem zbliżył się przerażony. Biedny Stuble wyciągnął doń rękę drżącą i rozpaloną z gorączki.
— Właśnie tutaj mają mnie odwieść — Osborne i Dobbin tak mi powiedzieli, daj pan z łaski swojej dwa napoleony woźnicy, matka moja zwróci panu — odezwał się osłabionym głosem.
Młody chorąży przez długie godziny, przecierpiane w gorączce na furgonie, przeniósł się w wyobraźni do probostwa ojcowskiego, które kilka mięsięcy temu porzucił. Przy wspomnieniach tych zapominał czasem o bolach dokuczliwych. Hotel był obszerny, właściciel dobry i litościwy; dla wszystkich rannych znalazły się łóżka. Młodego chorążego zaniesiono do pokojów Osborna; Amelja i majorowa wyszły na jego spotkanie, poznawszy go przedtem z ganku. Kobietom tym raźniej się zrobiło, kiedy się dowiedziały że walkę zawieszono