Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.
99

ją jak się oboje przespimy. Zresztą o cóż tu idzie? O sto siedmdziesiąt funtów? Chybaby już sam djabeł w to się wmieszał żeby takiej głupiej sumy Becky wyrwać zkąd nie potrafiła.
Po tych uwagach pułkownik przeniósł się myślą do małego Rawdy, i po chwili usnął głęboko w łóżku, niedawno przez kapitana Famish’a opuszczonem. — Dziesiąta godzina uderzyć miała kiedy się obudził. Mały, czerwonowłosy chłopiec przyniósł z wyrazem dziecinnej dumy wszystkie przybory do golenia potrzebne.
Myliłby się ktoby myślał że rezydencja, której pan Moss był uprzejmym gospodarzem, nie miała pewnej cechy świetności. Stare tace, trochę poczerniały, ale srebrne i kryształy do nalewek były poustawiane na półkach przy ścianie. Wypłowiałe nieco ale atłasowe żółte firanki, zręcznie zakrywały grube żelazne kraty w oknach. Na ścianach wisiały kolorowane widoki i obrazy świętych, w ciężkich poszczerbionych tu i ówdzie ramach. Na czarno srebrnych tacach, o których wspomnieliśmy, przyniesiono pułkownikowi śniadanie. Miss Moss, młoda dziewczyna z ognistemi oczyma i z głową papilotami najeżoną, podała gościowi imbryk i zapytała z uśmiechem czy dobrze noc przepędził. Przytem podała mu Morning-Post, gdzie wczorajszy bal u lorda Steyne obszernie z wymienieniem wszystkich osób był opisany. Największe w tym artykule pochwały oddawano pięknej mistress Rawdon Crawley, biorącej udział w przedstawieniu amatorskiem z nadzwyczajnem powodzeniem.
Pułkownik zaczął poufale gawędzić z dziewczyną,