Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.
108

wiedzże mu pan że jestem niewinna! — wołała Becky zwracając się do lorda.
Lord Steyne myśląc że jest ofiarą podstępu i że to była zasadzka, był zarówno na żonę jak i na męża oburzony.
— Pani niewinna! mruczał dodając straszne przekleństwa: Niewinna! kiedy wszystkie klejnoty jakie masz na sobie ja sam co do jednego zapłaciłem! Niewinna! kiedy przeszło kilka tysięcy funtów z kieszeni mi wyciągnęła, dzieląc się z tym nędznikiem. Niewinna! zapewne według pojęć zaszczepionych przez matkę za kulisami, albo przez takiego oszusta jak mąż. Ja się was nie ulęknę; nie nastraszycie mnie tak jak to się wam udało z innymi. Usuń się pan na bok i proszę mnie puścić!
Lord Steyne chwycił kapelusz i ciskając wzrokiem pioruny na nieprzyjaciela, szedł śmiało na Rawdona w przekonaniu że ten mu ustąpi z drogi.
Ale Rawdon chwycił lorda za gardło i silnem poruszeniem osadził na miejscu.
— Kłamiesz jak pies — zawołał pułkownik — Kłamiesz jak nikczemny potwarca, łotr!
Wymiawiając te wyrazy Rawdon uderzył pięścią w oba policzki lorda Steyne tak silnie że ten odskoczył o kilka kroków i potoczył się skrwawiony na ziemię. Stało się to tak prędko że Rebeka nie miała czasu temu przeszkodzić, a po spełnionym czynie patrzyła z czcią na męża, podziwiając jego siłę, energję i tryumf.
— Chodź tu — powiedział Rawdon do żony.
— Rebeka drżąc ze strachu usłuchała rozkazu.