Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.
115

sobie to nędzne życie — mówił dalej Rawdon nie zważając na słowa brata — gdyby nie mój biedny Rawdy. Byłbym zabił tego starego łotra, a potem gardłobym sobie poderżnął.
Sir Pitt odgadł teraz wszystko i zrozumiał że Rawdon mówił o lordzie Steyne. Tu pułkownik opowiedział bratu urywanem od wzruszenia głosem wszystko, co zaszło w ciągu dwóch dni ostatnich.
— Był to spisek — mówił — pomiędzy nimi uknuty. Zatrzymano mnie w chwili kiedy z balu od niego wracałem. Napisałem do niej żeby mi przysłała pieniędzy, odpowiedziała mi na to że leży chora w łóżku, żebym więc cierpliwie czekał do jutra. Przyszedłem do domu niespodziewanie i zastałem ją okrytą od stóp do głowy brylantami, w towarzystwie tego nikczemnika.
Następnie opowiedział bratu walkę swoją z lordem i dodał że po tem, co zaszło, nie można nic przedsiębrać, bo należy być gotowym do pojedynku, który jest nieunikniony.
— Nie można przewidzieć czy kula mnie nie wybierze — mówił Rawdon coraz więcej wzruszony, a że mój syn nie ma matki, więc go chcę oddać pod twoją i twojej żony opiekę, i jestem pewny że go jak własne dziecko uważać będziecie.
Starszy brat ścisnął rękę Rawdona silniej niż zwykle i zdawał się głęboko wzruszonym, a Rawdon otarł ręką zwilżone oczy.
— Dziękuję ci, bracie — powiedział — mając twoje słowo, mogę być spokojnym!