Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.
116

— Jest to święty obowiązek honoru! — odrzekł baronet.
Rawdon wyjął z kieszeni pulares z banknotami znaleziony u Rebeki i rzekł do brata z gorzkim uśmiechem:
— Nie myślałeś żebym był tak bogaty, nieprawdaż? Oto sześć set funtów dla Briggs, która była zawsze tak dobrą dla mego dziecka. To są jej własne pieniądze, które nam pożyczyła; zawsze sobie wyrzucałem żeśmy fundusz tej biednej kobiety zabrali. Co zaś do zostających nad to pieniędzy, zabrałem je w pierwszej chwili, ale można je oddać Rebece, że mogła sobie poradzić z...
Gdy to mówił wyjmując z pugilaresu pieniądze dla wręczenia bratu, ręce mu tak się trzęsły, że upuścił na ziemię tysiąco funtowy bilet, najwidoczniejszy dowód potępiający Rebekę.
Pitt schylił się i podjął papier, nie mogąc ukryć zdziwienia na widok tak wysokiej cyfry.
— Ten bilet do mnie należy — rzekł Rawdon — mam nadzieję że go razem z kulą w łeb tego łotra wpakuję.
Dwaj bracia ścisnęli sobie ręce raz jeszcze i pożegnali się. Lady Joanna wiedząc że pułkownik był w gabinecie męża, czekała z trwogą w przyległym pokoju na rezultat rozmowy. Przez uchylone drzwi do sali jadalnej obaczyła wychodzących z gabinetu braci, podeszła ku nim, i podając rękę Rawdonowi pochwaliła go że przychodzi do nich zapewne na śniadanie. Pułkownik — którego postać przekonywała dostatecznie bratowę że tu o coś innego jak o śniadanie chodzi —