Becky jeszcze nie miała czasu wypocząć po owej burzliwej nocy kiedy odgłos dzwonów kościelnych rozbudził ją zupełnie. Wyszedłszy z łóżka pociągnęła za sznurek od dzwonka, by zawołać służącą Francuskę, którąśmy przed kilkoma godzinami czytelnikowi już przedstawili.
Napróżno mistress Rawdon coraz głośniej dzwoniła, nikt nie przychodził; sznurek się urwał nakoniec, ale panna Fifin nie pokazała się wcale. Becky w nocnym kaftaniku, z kawałkiem urwanego sznurka w ręku, z rozrzuconemi włosami, wyszła na schody i wołać zaczęła, ale panny Fifin jak nie ma tak nie ma.
Fifina przyjść nie mogła, bo od kilku godzin już jej w domu nie było. Ułożywszy wszystkie rzeczy w swoim pokoju, obwiązała je mocno sznurkami, zniosła je sama na dół i zawołała dorożkarza. Fifina nie prosiła o pomoc żadnego ze służących, bo tak była nienawidzoną, że niktby jej nie usłuchał. Powynosiła więc sama wszystkie pakunki do powozu, i wyjechała z domu bez pożegnania.
Panna Fifina powzięła to przekonanie że nie było co robić w domu, gdzie stosunek samych państwa jest zupełnie rozprzężony. Nie jeden w podobnej okoliczności spakowałby swoje rzeczy i wyjechałby jak panna Fifina, ale nie każdy potrafiłby jak ona znaleść na razie pewne miejsce do złożenia swoich własnych ruchomości, a nawet niektórych rzeczy swojej pani, jeżeli