salonu, zkąd się niezwykły hałas po całym domu rozlegał.
Kucharka zasmolona od dymu rozsiadła się wygodnie obok mistress Raggles, na pięknej sofie perską materją pokrytej, i nalewała sąsiadce kieliszek maraskinu. Groom, który zwykłe siedział za powozem swojej pani, albo roznosił po mieście jej czułe korespondencje, zanurzył palce w tej chwili w półmisek kremu, przygotowany do kolacji. Lokaj rozmawiał z panem Raggles, na którego twarzy malowało się coś nakształt rozpaczy, Chociaż drzwi były otwarte i Becky z całej siły krzyczała, nikt jednak z przytomnych nie raczył zwracać uwagi na jej wywołanie.
— No, mitress Raggles, jeszcze jeden kieliszeczek likieru, to nie zaszkodzi, stuknijmy — mówiła kucharka w chwili, kiedy Becky ukazała się we drzwiach w kaszmirowym szlafroczku, na ramiona niedbale narzuconym.
— Simpson! Trotter! — wolała pani domu w najwyższem oburzeniu — stoicie sobie z założonemi rękami, kiedy ja tak dawno wołam? A cóż to znowu za śmiałość zasiadać przy mnie na mojej sofie? Gdzie jest panna pokojowa?
Groom przestraszony tem wystąpieniem nieprzewidzianem, wyjął z ust palce zmaczane w kremie; ale kucharka wychyliła do dna kieliszek maraskinu przez mistress Raggles odmówiony, i lornetując niby swoją panią przez szkło kieliszka, mierzyła ją wyzywającem i zuchwałem spojrzeniem.
— Na mojej sofie! — powtórzyła przedrzyźniając
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/130
Ta strona została uwierzytelniona.
126