Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.
129

— żeby nie ja jużby sto razy to biedactwo umarło z głodu.
— Ot, wychowa się to jakoś z miłosierdzia, powiedział Trotter walcząc z czkawką.
Poczciwy Raggles wyliczał tonem płaczliwym wszystkie swoje pretensje. W gruncie miał on słuszność utrzymując że Becky i Rawdon zrujnowali go zupełnie. W następnym tygodniu miał znaczne wypłaty, a w kasie ani grosza nie było. Łatwo więc można było przewidzieć że go ogłoszą bankrutem, wypędzą z magazynu, zabiorą i sprzedadzą wszystko, może i z domu wypędzą, a to wszystko dlatego że miał słabość zaufać słowu jednego z Crawley’ów. Łzy i narzekania Raggles’a dodały trochę śmiałości Rebece.
— A to wyraźnie spisek przeciwko mnie! zawołała Becky. Cóż wy sobie myślicie? jeżeli wam dziś nie płacę, to jutro wszystko co do grosza zapłacone będzie. Byłam pewna że pan pułkownik z wami się obrachował i każdemu co się należy zapłacił; ale możecie mi wierzyć że jutro to zrobi. Ręczę was honorem że dziś rano wyszedł zabrawszy z sobą przeszło półtora tysiąc funtów, nic a nic mi nie zostawił. Idźcie przed nim swoje żale rozwodzić. Dajcie mi tylko szal i kapelusz, a natychmiast pójdę do niego żeby się z nim rozmówić. Dziś rano posprzeczaliśmy się trochę; zresztą, wy — zdaje mi się — wiecie o tem wszystkiem tak dobrze jak i ja; ale przysięgam wam najsolenniej że każdy z was odbierze co do grosza wszystko co mu się należy. Mój mąż dostał teraz bardzo korzystne miejsce, poczekajcie tylko tyle żebym ja się z nim zobaczyć mogła.