Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.
130

Zadziwiająco zimna krew Rebeki wprawiła wszystkich w osłupienie; patrzyli na siebie nie wiedząc co o tem myśleć. Becky tymczasem poszła ubierać się do swego pokoju, obchodząc się doskonale bez służącej. Potem poszła do pokoju Rawdona, gdzie znalazła rzeczy w porządku ułożone, z poleceniem, ołówkiem napisanem, żeby wydać pakunki kiedy się po nie przyszłe. Ztamtąd przeszła na strych do pokoju służącej: rabunek był tu widoczny, bo w szufladach komody i stolika nic już nie było. Becky przypomniała sobie natychmiast klejnoty na podłodze porozrzucane, i nie wątpiła ani na chwilę że ta kobieta wszystko z sobą zabrała.
— O! mój Boże! zawołała, czy też kto kiedykolwiek doznał podobnego nieszczęścia jak ja teraz? Stracić wszystko wtenczas właśnie kiedy było wszystko do wygrania! Więc wszystko już dla mnie stracone? O! nie, nic! Jest jeszcze ostatnia nadzieja ratunku.
Skończywszy się ubierać wyszła z domu, a przebiegłszy piechotą ulice Londynu — bo na dorożkę nie miała pieniądze — zatrzymała się przed mieszkaniem baroneta Crawley. Nim weszła zapytała czy lady Joanna była w domu, i z zadowoleniem dowiedziała się że poszła do kościoła. Sir Pitt zamknięty w swoim gabinecie rozkazał służbie nie przyjmować nikogo. Ale Rebekę nic powstrzymać nie mogło: pomimo oporu galonowego cerbera Becky wtargnęła do gabinetu tak nagle, że baronet przez kilka chwil nie mógł wyjść z podziwienia i zrozumieć co się stało. Pitt poczerwieniał