Milord Gaunt pojął za małżonkę — jak to wiadomo tym co w spisie alfabetycznym parów szperają — lady Blanche Thistlewood, pochodzącą ze szlachetnego rodu Bereakrów, o których już wzmiankowaliśmy w ciągu naszego ściśle prawdziwego opowiadania. Jedno skrzydło Gaunt House było oddane młodej parze, bo głowie rodziny chodziło o zachowanie powagi i należnej mu władzy. Przyszły spadkobierca fortuny i tytułów nie najlepiej żył z żoną, mało przesiadywał w domu, podpisywał wszystkie weksle które mu podawano, a najmniej się troszczył o to, że odłuży przyszłe swoje mienie, byleby mógł na dziś wyciągnąć ile można najwięcej, bo skromny dochód przeznaczony mu przez ojca nigdy mu nie wystarczał.
Ku wielkiemu utrapieniu lorda Gaunt, a na pociechę nieprzyjaciela danego mu przez naturę — mówimy tu o ojcu — lady Gaunt nie miała dzieci. Pomyślano wówczas o sprowadzeniu lorda Jerzego Gaunt, który walcował w Wiedniu, bawiąc się dyplomacją — ożeniono go z Joanną, jedyną, córką John’a Jones, barona Vide Gousset, dyrektora domu bankowego pod firmą Jones, Brown i Robinson. Z tego związku urodziło się kilku synów i kilka córek, ale ci z naszem opowiadaniem nie mają nic wspólnego.
Pierwsze chwile pożycia tej pary były bardzo szczęśliwe. Milord Jerzy Gaunt nie tylko czytał płynnie, ale i pisał wcale nie źle; po francusku mówił z zadziwiającą łatwością, a tańczył walca jak nikt w Europie. Osobiste zatem jego zalety i udział w bankierskich interesach teścia powinneby — jak się zdawało — otwo-
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.
10