czywiście można panu powinszować, czego też szczerze teraz dopełniam. Wiadome jest panom zapewne imie potężnego protektora, któremu mój zacny przyjaciel Crawley zawdzięcza to wszystko co go dziś spotyka?
— Niech mnie djabli porwą jeżeli wiem, powiedział kapitan.
Rawdon poczerwieniał jak gdyby apopleksją tknięty.
— Któż inny mógłby to zrobić jeżeli nie najszlachetniejszy człowiek na kuli ziemskiej, jeden z najwięcej wpływowych obywateli w naszym kraju, którego przyjaźnią się chlubić mogę; któż inny jak nie margrabia Steyne?
— Nim przyjmę od niego posadę, musimy pierwej zaglądnąć sobie w oczy o piętnaście kroków odległości, mruknął Rawdon, dodając energiczne wyrazy przekleństwa.
— Masz pan widocznie jakąś urazę do mego dostojnego przyjaciela, odrzekł Wenham spokojnie; ależ w imię sprawiedliwości i zdrowego rozsądku zaklinam pana, powiedz mi przecie za co?
— Za co! zawołał Rawdon zdumiony.
— Za co! powtórzył kapitan, stukając laską o podłogę.
— Prawdziwie, moi panowie — rzekł Wenham z najsłodszym uśmiechem, zastanówcie się jako ludzie honoru, i powiedźcie sami czy wina nie jest po stronie pułkownika? Po krótkiej niebytności w domu, pułkownik wraca do siebie i zastaje... kogo? lorda Steyne na ko lacji u mistress Crawley. Cóż w tem jest tak nadzwyczajnego, żeby tyle robić hałasu? Przecież to już ze sto razy się powtarzało. Hunorem i sumieniem zaręczyć
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.
141