— Oto już dziesięć lat — odpowiedział — jak zbiera tajemnie pieniądze. Wczoraj jeszcze przysięgała mi uroczyście że nie miała pieniędzy i nic od lorda Steyne nie wzięła. Myślała że nie znajdę jej skarbu. Nie, Pitt, nie broń jej. Przyznaj sam że gdyby nawet występną nie była, to sam już egoizm jest nie do darowania; nie, nie chcę jej widzieć, wszystko między nami zerwane, to pewna że już jej nigdy nie zobaczę.
To mówiąc Rawdon zwiesił głowę na piersi i zostawał tak przez kilka chwil jakby przywalony ciężarem boleści.
— Biedny człowiek! szepnął sam do siebie Macmurdo potrząsając smutnie głową.
Rawdon Crawley wzdrygał się z początku na samą myśl przyjęcia posady, którąby zawdzięczać musiał nienawistnemu projektorowi. Chciał on nawet syna odebrać ze szkoły otworzonej mu kredytem lorda Steyne. Po długich naleganiach ze strony brata i kapitana ledwie dał się nakłonić do tego żeby się żadnych nie zrzekać korzyści. Macmurdo odniósł nad pułkownikiem ostateczne zwycięstwo przedstawiając wściekły gniew lorda Steyne na tę myśl że sam się głównie do wyniesienia swego nieprzyjaciela przyczynił.
Wkrótce potem, kiedy lord Steyne zaczął po swoim nieszczęśliwym wypadku przyjmować, sekretarz jeneralny wydziału kolonji przyszedł dziękować lordowi za uposażenie administracji tak zdolnym urzędnikiem, który nie jedną krajowi usługę odda.
Trudno sobie wyobrazić ile te powinszowania sprawiły przyjemności lordowi!
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/152
Ta strona została uwierzytelniona.
148