Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.
157

Młody Todd był wielkim przyjacielem Żorża, dla którego przejęty był głębokiem uwielbieniem. Obadwa mieli jednakowe upodobania w przewracaniu koziołków, w figlach, łakociach; niezmiernie lubili przy tem chodzić do teatru z Rawsonem, służącym pana Żorża, a ztamtąd wstępować na lody do pobliskiej cukierni.
Wszystkie teatra londyńskie a nawet imiona aktorek znali doskonale; na drugi dzień po każdem teatralnem przedstawieniu powtarzali toż samo widowisko swoim towarzyszom. Często się zdarzało że Rawdon, człowiek wzniosłej duszy, częstował swoich paniczów po teatrze kilkoma tuzinami ostryg i kieliszkiem jakiegoś likieru, żeby panicze lepiej spali. Wprawdzie Rawson nie tylko nic na tem nie tracił, ale nawet zyskiwał cokolwiek, dzięki wspaniałomyślności swego młodego pana.
Najpierwszy krawiec, używany przez całą arystokratyczną młodzież, miał zaszczyt ubiernia od stóp do głów pana Jerzego; pan Osborne mógł sam przestawać na tych miejskich partaczach — jak ich nazywał — ale nie chciał ich dla swego wnuka używać. Oświadczono zatem wielkiemu krawcowi żeby nie zważał na cenę, byleby wszystko było w najlepszym gatunku i doskonale zrobione. W jednej chwili napełniły się szafy garderobą pana Jerzego; nic tam nie brakowało: białe kamizelki pikowe i kaszmirowe na bale i wieczory, czarne aksa mitne na objady, szlafrok kaszmirowy na rano etc. Żorż przychodził codzień na objad wystrojony jak prawdziwy dżentelmen, według wyrażenia pana Osborn’a. Służący, wyłącznie jemu oddany, pomagał mu ubierać