Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.
169

od stóp do głów, nie czując się bynajmniej zmieszanym. Jeden z nich był otyły i nosił sumiaste wąsy; drugi chudy i wysoki, z twarzą ogorzałą od słońca i szpakowatemi włosami, miał na sobie błękitne ubranie.
— Co za uderzające podobieństwo! powiedział ostatni z zadziwieniem. No, Jerzy, czy poznajesz nas?
Chłopiec poczerwieniał, a oczy jego ożywiły się i nabrały blasku: widocznie był wzruszony.
— Nie znam tamtego — powiedział — ale pana po znaję; zdaje mi się że to major Dobbin.
Rzeczywiście był to on. Uradowany że go chłopiec poznał, przycisnął go szczerze do piersi.
— To mama ci mówiła czasem o mnie? zapytał.
— O! nawet bardzo często! odpowiedział Żorż.

XI.
Z wybrzeży wschodnich.

Stary Osborne, jak każdy dumny egoista, patrzył z uczuciem miłego tryumfu na nieszczęścia i upokorzenie pana Sedley’a: dawy jego dobroczyńca musiał dziś przyjmować pomoc pieniężną z rąk swego rywala i zawziętego nieprzyjaciela. Wręczając Żorżowi pieniądze, przeznaczone dla jego matki, Osborne nie zaniedbywał nigdy dać do zrozumienia wnukowi, że John Sedley jest nędznym niedołęgą, bankrutem, z łaski przez niego samego utrzymywanym. Żorż powtarzał te wyrazy matce, a często i nieszczęśliwemu starcowi, którego pozwalał sobie protekcyjnie traktować.
Może nie jeden z czytelników obwini Amelję że kosztem takiego upokorzenia przyjmowała wsparcie od