Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.
174

Dobbin miał cierpliwości trochę, mógłby był wrócić z swymi kolegami do Anglji.
Może w tym stanie osłabienia, w jakim się znajdował, polityka zaczepna Glorwiny wydawała mu się niebezpieczną.
— Radbym wiedzieć — mówił major śmiejąc się do swego towarzysza podróży — co też miss O’Dowd zrobiłaby ze mną, gdyby mnie widziała odpływającego w dalekie strony. Ręczę ci, mój stary Józefie, że rzuciłaby się na ciebie i uniosłaby cię w tryumfie.
Towarzyszem majora na statku „Ramchunder“ nie był w samej rzeczy nikt inny jak nasz dawny znajomy, zawsze gruby i krągły Józef Sedley, który po dziesięcoletnim pobycie w Bengalu powracał. Dobre objady, ciastka wina rum i wódka tak wzmocniły or ganizm Józefa, który i bez tego nigdy wątłym nie był, że podróż do Europy hygjenicznie okazała mu się konieczną. Wysłużywszy czas oznaczony w Indjach, Józef potrafił złożyć sobie okrągły kapitał i miał prawo do pobierania dosyć znacznej pensji nawet po wyjściu ze służby, jeżeliby nie chciał już korzystać ze swego stanowiska, na którem wysokie zdolności i położone zasługi otwierały mu drogę do coraz większych dostojeństw.
Józef nabrał w ruchach i chodzie więcej majestatycznej powagi aniżeli miał wówczas, kiedy się tak dzielniie pod Waterloo odznaczył; wąsy mu wspaniałe od tej pory urosły, brylantowych szpilek, piercionków i błyszczących breloków nosił na sobie co nie miara. W aksamitnym kapeluszu ze złotemi frędzlami przecha-