Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.
191

Żorża; ale promieniejąca radością postać dziewczynki rozwiała obawy zaniepokojonej na chwilę matki.
— Dobra wiadomość, dobra wiadomość! — wolała przewodniczka majora. — On przyjechał! przyjechał!
— Kto przyjechał? — zapytała Emmy, myśląc za wsze o synie.
— Niech pani patrzy! — odpowiedziała miss Clapp obracając się na jednej nodze i wyciągając rękę w odpowiednim kierunku.
Amelja dostrzegła wówczas bladą postać majora i ogromny cień jego, padający na trawnik zielony. Zadrżała, silny rumieniec na twarz jej wystąpił i łzy potoczyły się strumieniem.
Major zatrzymał wzrok swój na Amelji, która mu się wydała prawie taką samą jak była przed laty, tylko twarz jej trochę wypełniała i podbladła; w oczach został zawsze wyraz słodyczy i dobroci. Kilka srebrzystych nici wplątało się do jej czarnych włosów. Uśmiechała się z oczami pełnemi łez, i serdecznie wyciągnęła do majora ręce, które ten długo ściskał w milczeniu. Czemuż nie uląkł przed nią? Czemu nie przysiągł że nigdy odtąd jej nie opuści? W chwili tak rzewnego wzruszenia czyż miałaby siłę odmówić?
— Przyszedłem... przyszedłem pani oznajmić przybycie...
— Pani Dobbin? — podchwyciła żywo Amelja.
O! jakże boleśnie słowa te majora ubodły! Była to jednak chwila, w której mógł powiedzieć Amelji wszystko co mu ciężyło na sercu.
— Nie, nie! zawołał puszczając rękę Amelji; któż