Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.
199

uporządkowanych na przyjazd pana Józefa Sedley’a z Wschodnio-Indyjskiej kompanji z prowincji Bengalu!
Nazajutrz rano Amelja zastała już ojca na nogach, w niezwykłej ruchliwości ciała i umysłu.
— Nie mogłem usnąć wcale, moja kochana Emmy — mówił do córki — całą noc myślałem o mojej drogiej Bessy. Gdyby się była doczekała przynajmniej tej chwili kiedy Józef powraca, jakżeby jej było przyjemnie przejechać się ze mną w powozie syna! Kiedyś miała swój własny, i dobrze się w nim wydawała... ty może tego już nie pamiętasz...
Krople łez, zwiększające się stopniowo na rzęsach starca, potoczyły się zwolna po zapadłych policzkach. Amelja otarła je i uściskała ojca serdecznie, potem zawiązała mu szalik na szyi i zapięła złotą szpilką, smutny zabytek dawnej świetności. Wystrojony w niedzielne ubranie staruszek siedział w fotelu od szóstej godziny z rana, czekając na przybycie syna.
Przy szerokiej ulicy Southampton wystawa w magazynie ubiorów męskich zatrzymuje i Zachwyca prze chodniów elegancją kroju i świeżością mody: aksamit, jedwab, złoto i atłas odbijają się w licznych źwierciadłach, walcząc o połysk pomiędzy sobą i przyciągają kupujących. Na rycinach mód, przewyższających pięknością wszystko, co tylko w rzeczywistości zobaczyć można — wystrojeni dandysi, ze szkiełkiem w oku, trzymają za rękę małe dzieci, pięknie ubrane, a wszystkie z puklami kręcących się włosów i z wielkiemi szafirowemi lub czarnemi oczami; na innych zaś piękne amazonki cwałują galopem około posągu Achillesa w