Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/211

Ta strona została uwierzytelniona.
207

Zawsze ta sama cierpliwość, słodycz i wyrozumiałość dla drugich, nawet wtenczas kiedy mistress Clapp ostro sie dopominała o pieniądze należne jej za pomieszkanie. W obecnej właśnie chwili pani Clapp wyrzucała sobie cierpkość swoją dla tak łagodnej, anielskiej jak Amelja istoty, i szczerze zalewała się łzami kiedy na zamkniętej okiennicy przylepiała za pomocą opłatków napis z oznajmieniem że małe pokoiki są do wynajęcia. „Nigdy — myślała sobie — nie będę już miała takich lokatorów.“ Przeczucia jej sprawdziły się, niestety! Mistress Clapp nieraz oburzała się później na uczciwość swoich lokatorów; szukała nawet odwetu okładając ich kontrybucjami za herbaty, szynki i pie czyste; różnie potem było; jedni krzywili się i burczeli, drudzy nie płacili wcale, a wszyscy co prędziej się wynosili. W każdej pogodnej okoliczności pani Clapp z żalem wspominała dawnych swoich lokatorów.
Co zaś do miss Mary, to smutek tej dziewczyny przy odjeździe Amelji był tak ciężki, że go opisywać nie mamy odwagi. Od swego dzieciństwa nigdy jednego dnia nawet nie było bez Amelji i silnie się do niej była przywiązała. Kiedy powiedziano że powóz zajechał żeby mistress Osborne zabrać, biedna Polly rzuciła się w objęcia Amelji i zemdlała Amelja kochała miss Mary jak córkę; przez jedenaście lat prawie powierzała jej wszystkie swoje myśli i zmartwienia, pożegnanie zatem musiało być dla stron obu smutne. W końcu stanęło na tem że Mary będzie często odwidzać Amelję w obszernem mieszkaniu, które teraz zajmować miała, gdzie — według twierdzenia miss Clapp — nigdy nie