będzie tak szczęśliwą jak w małym domku przy ulicy Brompton.
Życzylibyśmy sobie żeby miss Clapp myliła się tym razem, bo w tem skromnem mieszkaniu Amelja bardzo nie wiele chwil szczęścia i spokoju przeżyła: przeciwnie, możnaby powiedzieć że los zawzięcie ją tam prześladował. Jeżeli więc teraz wypadło jej czasem wejść do tego domu, to jakże boleśnie ściskało się jej serce! Jakże niemiły musiał być dla niej widok kobiety, od której nieraz znosiła tyle nieprzyjemnych wymówek, zrzędzeń prostackich, lub grubej poufałości, niemniej przykrej zapewne jak same obelgi. Dziś z polepszeniem losu Amelji, głos pani Clapp coraz więcej nabierał słodyczy w oświadczeniach gotości do usług lub w przypomnieniach oddanych dawniej niby dowodów życzliwości, ale i ta zmiana nie robiła Amelji zbyt wiele przyjemności, Mistress Clapp nie miała dosyć słów na wyrażenia swego zachwycenia pięknością domu i umeblowania. Każdą suknię Amelji brała w rękę, próbo wała gatunek materji i oznaczała cenę, zapewniając że dla mistress Osborne nie ma nic dosyć pięknego i nic nadto kosztownego, czegoby sobie odmówić powinna. Słuchając tych płaskich pochlebstw, Emmy mimowolnie przypomniała sobie że z tych samych ust słyszała bardzo często obelżywe i boleśne wyrazy, że ta sama pani Clapp najgorzej ją przyjmowała kiedy Amelja zmuszoną była prosić o odroczenie terminu wypłaty; że ta sama kobieta — nakoniec — dotkliwie wyrzucała jej marnotrawstwo, ile razy biedna wdowa kupiła jakieś łagodzące pastylki dla chorej matki lub ojca.
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/212
Ta strona została uwierzytelniona.
208