Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/221

Ta strona została uwierzytelniona.
217

Veal, który się tylko sam wychwala i nudzi okresami dłuższemi jak pół mili. Na pensji nazywamy go bełkotem. To ja mu dałem ten piękny przydomek; nie prawdaż, mateczko, że dosyć stosownie go nazwałem. Willjam czyta i rozumie po łacinie i po francusku jak po angielsku. a nigdy wychodzimy razem, to mi opowiada o ojcu moim a nigdy o sobie. A jednak pułkowiwnik Buckler kiedy był u dziadunia, mówił — sam to słyszałem — że Dobbin był z najdzielniejszych oficerów armji i że się nawet nieraz bardzo odznaczył. A dziadunio zdziwił się na to i powiedział: „Jakto? Czy to być może? Ten niezdara? Jakbym myślał że już nie ma większego niedołęgi na całym świecie, to zmokła kura! „Ale to nieprawda? jak ci się zdaje mamo?
Emmy zaczęła się śmiać. Dzieliła ona zdanie swego syna że Dobbin nie jest zmokłą kurą.
Stosunek serdeczny i wzajemny pomiędzy Żorżem a majorem wzrastał z dniem każdym i był daleko czulszy jak między siostrzeńcem a wujem. Żorż nauczył się doskonale naśladować ruchy i ton wuja; kiedy chciał rozśmieszyć wszystkich, wkładał ręce w kieszenie nadymał policzki i przemawiał z tak wiernym akcentem do sług, że ci nie mogli wstrzymać się od śmiechu. Sam major nawet z trudnością zachowywał swoją powagę, gromił jednak malca, a Amelja na wszystko go zaklinała żeby się od tej swawoli powstrzymał; inaczej Żorż nie krępowałby się nawet obecnością wujaszka.
Nasz wysoki dygnitarz spostrzegł doskonale że jest przedmiotem żartów siostrzeńca, i dlatego był zawsze przy nim jak okradziony; żeby zaś pokryć to zmieszanie,