Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/224

Ta strona została uwierzytelniona.
220

wie Amelji i opowiadał jej różne przygody w czasie polowania na dziki, kiedy nadszedł major Dobbin. Od tej chwili Swankey wyplatał niestworzone rzeczy na chudego i długiego mefistolesa wojsk królewskich, który nie znosił dowcipu w konwersacji.
Kto inny na miejscu majora byłby już może zazdrośny, a co najmniej zaniepokojony widokiem kapitana z Bengalu; ale Dobbin miał charakter prosty, szlachetny, i nigdy w świecie nie byłby zdolny podejrzywać taką jak Amelja istotę. Hołdy, jakie jej skła dano, pochwały, jakie wszyscy jej oddawali, czyniły go szczęśliwym. Bo czyż nie dosyć już prześladowań cierpiała? Czyż dotąd umiano ją kiedykolwiek należycie ocenić?
Józef postarał się żeby być u dworu przedstawionym, jak to każdy wierny poddany Jego królewskiej Mości zrobić powinien. Udał się przedtem w galowym stroju do klubu, gdzie major w starym i wytartym uniformie przyszedł po niego. Józef wyznawał dotąd liberalne zasady, ale od tej chwili został zapamiętałym torysem, i nie uspokoił się dopokąd siostry u dworu nie przedstawił. Zdawało mu się, że w tem tylko prawdziwe szczęście dla kraju i dla monorchy, żeby Józef Sedley ze swoją rodziną zajął miejsce na stopniach tronu.
Myśl ta nie mało bawiła Amelję.
— Czy mam włożyć na siebie familijne klejnoty? śmiejąc się, zapytała brata.
— Klejnoty? myślał sobie major; o! gdybym tylko miał prawo ci je ofiarować, przekonałbym cię, że nie ma tak świetnych, którychbyś posiadać nie mogła.