Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/226

Ta strona została uwierzytelniona.
222

dzić ostatnie chwile drogiego dla niej życia. Postawiła łóżko swoje obok drzwi prowadzących do pokoju ojca i przybiegała do niego jak tylko się poruszył; ale złamany chorobą i cierpieniem starzec nie jedną bezsenną godzinę nieruchomie przepędził, żeby nie przerywać spoczynku swego opiekuńczego Anioła.
Nigdy jeszcze Sedley nie czuł tak żywego dla córki przywiązania, jak teraz na widok cichego, ale ciągłego poświęcenia, które wypełniało całe życie tej kochającej i rzadkiej istoty.
— Nie jest że to promień słońca wchodzący do po koju chorego? — mówił do siebie Dobbin widząc Amelję spieszącą do biednego starca.
— O! trzeba być ślepym lub zimnym jak lód żeby nie dostrzedz wyrazu miłości i współczucia na twarzy kobiety karmiącej dziecię, lub siedzącej przy łóżku chorego! Amelja, otaczając tysiącznemi staraniami swojego ojca, jaśniała tą słodyczą i dobrocią, która — można powiedzieć — wiele piękność przewyższa.
Wtenczas dopiero w sercu starego ojca zagoiła się bolesna rana, którą przez kilka lat starannie ukrywał; wtenczas dopiero zapomniał wszystko co mu tak długo na sercu ciężyło, kiedy nieraz podczas nocy bezsennych razem z żoną oskarżał córkę o oddanie się szalonej miłości dla syna i nierozsądnemu smutkowi po rozstaniu się że była obojętną na niedolę starych nad grobem stojących rodziców. Kiedy się chwila ostatnia zbliżała, stary Stedley uczuł dopiero niesprawiedliwość tych wyrzutów, znoszonych zawsze z cierpliwością i rezygnacją. Pewnego wieczora Emmy weszła jak zwykle na