Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/234

Ta strona została uwierzytelniona.
230

— O! pan nie zdołasz wyobrazić sobie męczarni jakie ta kobieta przetrwała w swem życiu, mówił Dobbin drżącym głosem; co do mnie, jestem mocno prze konany że pan się wyleczysz z swoich niesłusznych uprzedzeń. Jeżeli mistress Osborne zabrała panu syna, to w zamian oddała mu swego, a mogę panu upewnić że jakkolwiek pan kochałeś swego Jerzego, to jednak nie ma przywiązania, któreby dorównać mogło temu, jakie ona ma dla swego dziecka.
— Panie Willjamie, jesteś pan z gruntu poczciwym człowiekiem, powiedział Osborne.
Dotąd nigdy na myśl Osbornowi nie przyszło że Amelja mogła cierpieć rozłączając się z dzieckiem, chociaż wiedziała że mu na niczem nie zbywa i że los jego zupełnie jest zapewniony. Teraz więc pojednanie stawało się coraz więcej prawdopodobnem; serce Amelji było gwałtownie na samą myśl spotkania się z ojcem Jerzego; biedna kobieta obawiała się ogromnie tej chwili, która jenakże nie nastąpiła z powodu choroby, a później śmierci pana Sedley’a. Ten ostatni wypadek silne zrobił wrażenie na umyśle pana Osborna, u którego upadek sił fizycznych i moralnych z każdym dniem prawie stawał się widoczniejszym. Lekarz, widząc go cierpiącym znacznie i zmienionym, oświadczył że puszczenie krwi i podróż morska są choremu nieodbicie potrzebne; ale pan Osborne rady tej nie przyjął, oba proponowane środki odrzucił i sprowadził prawników dla zrobienia może pewnych zmian w testamencie.
Jednego poranku pan Osborne nie przychodził na śniadanie dłużej niż zwykle. Służący wszedł do pokoju