Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/244

Ta strona została uwierzytelniona.
240

wielka też była radość Emmy kiedy jej zaproponowano podróż za granicę.

XV.
Nad brzegami Renu.

Kilka tygodni minęło od wypadków, któreśmy w poprzedzającym rozdziele opisali.
Po zamknięciu sesji parlamentu, kiedy wszystko co należy do wyższego towarzystwa rozpierzcha się w różne strony dla szukania zdrowia lub rozrywki, statek wypływał z portu unosząc ku Holandji dystyngowanych mieszkańcuw wielkiego miasta. Tłum podróżnych, rozsypanych na pokładzie statku, świetny i różnobarwny przedstawiał widok: pulchne i rumiane dzieci z hałaśliwemi mamkami, damy w letnich sukniach i różowych kapeluszach, mężczyźni w płóciennych kostjumach i podróżnych czapkach, młodzieńcy z pielęgnowanemi forsownie wąsikami i wygładzonemi szczotką kapeluszami, w których się przejrzeć można, dodajmy do tego starych emerytów z wysoko stojącemi i nakro chmalonemi kołnierzami, a będziemy mieli mniej więcej dokładne wyobrażenie tych synów i cór Albionu roznoszących echo narodowego goddam po wszystkich stolicach cywilizowanego świata.
Również imponujący był widok kufrów, waliz i pudełek od kapeluszy, z których możnaby silną barykadę utworzyć. Studenci z Cambridge w towarzystwie swoich guwernerów jadą zwidzać uniwersytety niemieckie. Młodzi Irlandczycy, z twarzą w piękne faworyty ujętą, z brylantowemi pierścieniami, mile i uprzejmie przemawiają do dam, od których studenci z Cambridge z