Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/275

Ta strona została uwierzytelniona.
271

— Ja mieszkam w hotelu pod Słoniem — mówiła — zapytaj pan o panią Rawdon. Widziałam dziś drogą Amelję, chociaż z daleka, zawsze ładna; wydała mi się przytem swobodna i szczęśliwa. A pan, panie Józefie? Niestety! kochany panie Sedley, zdaje się że łzy i boleść są moim wyłącznie udziałem.
To mówiąc przesunęła niby machinalnie swoje pieniądze z czarnego na czerwone i otarła oczy chustką obszytą kawałkami podartej koronki.
Wygrana padła na czarny kolor i Rebeka przegrała znowu ostatnią stawkę.
— Wyjdźmy ztąd; powiedziała — podaj mi pan rękę, i odprowadź mnie do mego hotelu. Wszakże jesteśmy dawni znajomi, nieprawdaż? kochany panie Sedley.
Kirsch, który nie więcej w grze był szczęśliwym i wszystko co miał przy sobie przegrał, postępował smutnie za swoim panem, przy srebrzystym blasku księżyca walczącego z drżącemi połyskami gasnących już świateł.

XVII.
Różne losu koleje, czyli na wozie i pod wozem.

Pewne powody zmuszają nas do rzucenia zasłony na ostatni okres życia mistress Rebeki Crawley. Nie jedna z czytelniczek wdzięczną by nam za to być winna. Ustępstwo to należy się słusznie ludziom pewnej temperatury moralnej, którzy nie toczą wprawdzie zaciętych bojów z występkiem, ale mają nieprzełamaną odrazę do imion, jakiemi niektóre występki nazywamy. Na Targowisku Próżności wiele się robi rzeczy, o których