Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/282

Ta strona została uwierzytelniona.
278

derowała co prędzej do odwrotu rzucając z daleka pio runujące spojrzenie w stronę gdzie biedna Becky osamotniona została.
Innego dnia, po dosyć burzliwej nocy, Becky poszła do portu żeby się przypatrzeć wybladłym twarzom podróżnych, morską chorobą zmęczonych. Chwila do obserwacyi dobrze była wybrana: wichr igrał z falami Oceanu, i statek właśnie miał przybyć do lądu. Lady Hingstone znajdowała się w liczbie ofiar, które najwięcej ucierpiały; siły ją opuściły tak dalece, że chwiejąc się na nogach zaledwie zdołała przejść po desce położonej od statku do usypanej grobli. Na widok Rebeki, szyderczo uśmiechniętej, szlachetna dama odzyskała całą swoją energję, cisnęła ku niej pełne pogardy spojrzenie i doszła o własnych siłach do komory cłowej. Becky udawała że się śmieje, ale nie śmielibyśmy zaręczać czy rzeczywiście była tak kontenta. Odepchnięta od wszystkich, spoglądała z daleka na wybrzeża Anglji i zrozumiała wówczas że jej tam wracać nie wolno.
Zachowanie się znajomych dawniej mężczyzn względem Rebeki znacznej także uległo zmianie. Gringstone śmiał się z niej w oczy i traktował ją z pewną poufałością, która się nazbyt podobać jej nie mogła. Mały Bob Suckling, który przed trzema miesiącami jeszcze mówiąc do Rebeki trzymał w ręku kapelusz, i gotów był w deszcz ulewny biedz milę drogi żeby ją spotkać tylko — mały ten Bob rozmawiał razu jednego z młodym gwardzistą Fitzoof’em, podczas gdy Becky przechodziła koło nich, i wiecie co zrobił? Oto kiwnął jej od niechcenia głową, i nie przerwał nawet swojej roz-