Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/290

Ta strona została uwierzytelniona.
286

Czy jest jeszcze na tym świecie? Nie złe to było stworzenie. Ale nie zapomnę nigdy jej brata; mam jeszcze — zdaje mi się — gdzieś między papierami karykaturę tego grubasa. W gruncie byli to dosyć uczciwi ludzie, tylko trochę naiwni.
Becky przybyła do Brukseli zaopatrzona listem polecającym pani de Saint Amour do jej przyjaciółki, hrabiny Borodino, wdowy po generale napoleońskim, któremu wielki jego protektor nie zostawił innych środków do życia jak restaurację i ekarte. Podszarzani eleganci, dandysi drugiego lub trzeciego rzędu, wdowy — które nigdy mężów nie miały. Anglicy — którzy z wrodzoną prostotą ducha wierząc że w tych salonach zbiera się najpierwsze towarzystwo z całej Europy, hojnie sypali pieniędzmi — oto byli ludzie z których się składa publiczność zasiadająca około stołu pani Borodino. Niedoświadczone i oszukane młokosy podejmowali całe towarzystwo winem szampańskiem, najmowali dla dam loże w operze a powozy na spacery do lasku, i pochyleni nad białemi jak śnieg ramionami dam, trzymali grube zakłady przy grających w ekarte mężach, a potem chlubili się w listach pisanych do rodziców i do krewnych, że wyrobili sobie wstęp do najpierwszych domów w stolicy.
W Brukselli, podobnie jak i w Paryżu, Becky była duszą tych zabaw; wszędzie też ją z radością witano; wszędzie przyjmowała szampan, powozy loże i bukiety; ale nad wszystko przenosiła grę i oddawała się tej rozrywce z szaloną śmiałością. Z początku stawiała zwykle na kartę bardzo nie wiele, potem występowała