Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/291

Ta strona została uwierzytelniona.
287

z pięciofrankówką, następnie szły napoleony, a w końcu bilety bankowe. Jeżeli czasem trudno jej było zapłacić miesięczną należność za stół i mieszkanie, udawała się wówczas do któregokolwiek z młodych ludzi o pożyczenie pieniędzy. Zawsze można było poznać że woreczek jej nie był próżny, bo pozwalała sobie wtenczas traktować z lekceważeniem i zuchwale tę samą mistress Borodino, dla której dniem przedtem nie znajdowała dosyć pochlebstw i uprzejmości. Były dni kiedy nie mogła na zielonym stole więcej jak franka położyć ale zdarzało się nieraz że całe swoje dochody stawiła na kartę okazując przytem gotowość zapłacenia pani Borodino wszystkiego co się jej należało. W takich chwi lach Becky miała niezachwianą wiarę w swoją gwiazdę i w swój genjusz: zdawało się jej że najzręczniejszych oszustów w świecie łatwo sprzedaćby mogła.
Jednego pięknego poranku Becky znikła bez śladu, uciekając z Brukseli przed... — musimy szczerą wyznać prawdę — przed kwartalnym rachunkiem pani Borodino, która przez zemstę opowiadała wszystkim u niej bywającym Anglikom niestworzone rzeczy o swo im zbiegu. Według niej Rebeka lubiła namiętnie grę i napoje; umiała tysiącznemi sposobami wyciągać pieniądze z kieszeni pastora Muff i udzielała szczególnych w swoim pokoju audjencji milordowi Noodle, synowi pana Noodle a uczniowi pastora Muff, jednem słowem pani Borodino o wszystkiem wiedziała i z niczego przed nikim nie robiła tajemnicy.
Widzimy więc że nasza podróżna wszędzie prędko namiot swój zwijała, przenosząc się po całej Europie