Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/297

Ta strona została uwierzytelniona.
293

skiego wina. Posiliwszy się dostatecznie, szanowna para weszła do małego saloniku; obitego różowym aksamitem, kończącego szereg wspaniałych książęcych komnat. W środku pokoju stał piękny posąg Wenery, odbijający się nieskończenie w rozlicznych weneckich zwierciadłach. Książę kazał podać w tym saloniku kolację, z wyrafi nowanym wykwintem urządzoną, tylko dla gości, których szczególnemi obdarzał względami. W liczbie wyborowych gości, siedzących przy uprzywilejowanym stole, Becky od razu lorda Steyne poznała.
Na białem i połyskującem czole lorda łatwo można było dostrzedz czerwonawą bliznę, broszą Rebeki wy żłobioną. Jasno żółtawe faworyty znacznie pociemniały, co więcej jeszcze bladość oblicza uwydatniało. Lord miał na sobie order podwiązki, błękitną wstęgę i wiele innych dekoracji. Była to najważniejsza figura tego zebrania, uświetnionego jednakże obecnością jednego panującego książęcia i jednej królewskiej Wysokości. Obok lorda siedziała piękna hrabina de Belladona, której mąż, hrabia Paolo della Belladona, znany z swoich zbiorów entomologicznych, znajdował się obecnie w misji nadzwyczajnej przy cesarzu Marokańskim.
Becky spostrzegłszy dostojnego gościa, którego widok budził w niej tyle rozmaitych wspomnień, niemile uderzoną była ordynaryjną postacią majora Lodera, i zabijającym zapachem tytoniu, jakim kapitan Rook silnie jej powonienie drażnił. Rebeka starała się natychmiast przybrać ruchy i pozory damy, należącej do wielkiego świata, co się jej z takiem udawało powodzeniem w małym nawet domku May-Fair.