Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/304

Ta strona została uwierzytelniona.
300

pani Belladonnie, jakoby zaraz po śmierci Jego Ekscelencji powyjmowała wyżej wymienione przedmioty z jego biórka, były tak nieszłuszne jak uwłaczające za cnej i szlachetnej damie, którą sukcesorowie lorda Steyne nie wstydzili się pozywać o zwrot zabranych kosztowności.

XXVIII.
Uciechy i gorycze.

Nazajutrz po spotkaniu się Józefa Sedley’a z Rebeką — o czem wspominaliśmy — ubrał się rano z wyszukaną elegancją, i uprzedzając reszty towarzystwa tak o spotkaniu wczorajszem jak i o projektach dzisiejszych, wyszedł na ulicę. W kilka chwil potem widziano go w hotelu pod słoniem, jak się odźwiernego coś rozpy tywał. Uroczystości dworskie ściągnęły mnóstwo przyjezdnych: zewnątrz restauracji i piwiarni amatorowie piwa siedzą przy stołach, palą i zwilżają gardła wypróżniając kufle jeden po drugim; wewnątrz zaś nic widzieć nie można, wszystko zdaje się ginąć w dymie. Józef Sedley ukazał się ze zwykłą sobie uroczystą miną, powziął wiadomości o osobie, której szukał, i udał się w najwyższe strefy budynku sięgające poddaszał. Tu, w jednym z małych pokoików zaludnionych przez koczujące plemiona studentów, komisantów handlowych, kupców i ludzi różnych stanów, przebywała obecnie Rebeka, a można powiedzieć że była tu w swoim żywiole. Ta atmosfera skoczków, graczy, awanturników i studentów najlepiej odpowiadała cygańskiemu usposobieniu, jakie Becky po rodzicach odziedziczyła. Podobne