Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/306

Ta strona została uwierzytelniona.
302

nad nami, wysłuchaj prośby naszej i chodź ze mną i z Fritzem na śniadanie lub na objad do restauracji w parku. Będziemy mieli pieczyste z bażantów, sałatę, plum pudding, piwo angielskie i wino francuskie. Nie odmawiaj nam, na Boga, jeżeli nie chcesz naszej śmierci.
— Tak, naszej śmierci! powtórzył drugi student nie wstając z łóżka.
Józef słyszał tę rozmowę, ale nic z niej nie zrozumiał, dla tej prostej przyczyny że nie zadawał sobie nigdy tyle pracy żeby dochodzić jakim językiem mówią około niego.
— Nioumero quatre.ven.doze, si vous plait? przemówił Józef, czując że mu już siły wracały i pierwsze wrażenie minęło.
— Quouatre fan touss! powtórzył student, schwytując się z łóżka i zamykając drzwi przed nosem Józefa, do którego jednocześnie dochodziły wybuchy nietłumionego śmiechu dwóch kolegów.
Ex dygnitarz Bengalu. mocno zmieszany tem przyjęciem, nie wiedział co ma z sobą robić, kiedy przez drzwi uchylone 92 numeru ukazała się główka Rebeki z figlarnym nieco szyderczym uśmiechem.
— Ach! to pan Józef! O! gdybyś pan wiedział z jaką niecierpliwością czekałam na niego! Ale... zaczekaj pan... chwileczkę tylko, mój panie Józefie,... zaraz pan będziesz mógł wejść.
Ta chwileczka była użyta na to, żeby wsunąć pod kołdrę puszkę z różem, butelkę z wódką i talerz z