Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/311

Ta strona została uwierzytelniona.
307

nigdy się jednak ani na chwilę nie zachwiało na tej trudnej drodze, i chciałaby wiernie obowiązki swoje wypełnić aż do chwili, kiedy zgubny klimat, pod wpływem którego kapitan Crawley żyje, uwolni ją od srogiego jarzma i od ciężkich a nieznośnych jej kajdan.
Józef wyszedł przekonany głęboko że na świecie niema milszej i cnotliwszej kobiety jak mistress Crawley, W drodze przychodziło mu do głowy mnóstwo myśli natchnionych czułą życzliwością i szlachetną chęcią wynagrodzenia — o ile to od niego zależało — niesprawiedliwości, jakiemi los dotknął tę kobietę. Dosyć już niesłusznie cierpiała — myślał sobie Józef — czas już żeby jej męczarnie się nareszcie skończyły i żeby znów zajęła należne sobie stanowisko w świecie, którego przez tak długi czas była prawdziwą ozdobą. Józef wiedział już co mu należało zrobić. Najpierwej potrzeba było wyrwać Rebekę z tego nędznego poddasza i znaleść dla niej stosowniejsze pomieszkanie. W tym celu miał prosić Amelję, żeby się podjęła tej drażliwej negocjacji i żeby odwidziła dawną swoją przyjaciółkę z tem samem sercem, jakie miała kiedyś dla niej; oprócz tego miał natychmiast porozumieć się z majorem w tymże przedmiocie. Rebeka rozczulona nie mogła powstrzymać łez wdzięczności i mocno ściskała rókę Józefa kiedy ten na jej rączce gorący pocałunek składał. Ostatni ukłon Rebeki był tak wdzięczny, tak pełen elegancji, jak gdyby przyjmowała gościa w świetnym pałacu a nie na poddaszu.
Kiedy nasz gruby jegomość znikł z wyżyn hotelu dostał się na dół schodów, Hans i Fritz, z fajeczkami