Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/315

Ta strona została uwierzytelniona.
311

najlepszych przyjaciółek, która tu przybyła; bardzobym życzył sobie żebyś ją odwidziła.
— Żebym odwidziła? kogoż to? zapytała Amelja. Ach! panie Willjamie — rzekła zwracając się do majora — złamiesz mi pan nożyczki.
Major w samej rzeczy uchwycił nożyczki Amelji i tak silnie męczyć zaczął, że Emmy była zaniepokojona losem tak nieodbicie potrzebnego do roboty narzędzia.
— Jest to kobieta, której znosić nie mogę — powiedział major opryskliwie — i nie sądzę żebyś pani miała powody lubić ją bardzo.
— To pewnie Rebeka, nie prawdaż? zapytała z widocznem wzruszeniem Amelja, której twarz pokryła się rumieńcem.
— Odgadłaś pani; to właśnie ona — odpowiedział Dobbin.
— Nie wymagaj, Józefie, żebym ją odwidzała — rzekła Emmy — to mi jest niepodobne... nie mogę.
— Mówiłem ci od razu, rzekł major zwracając się do Józefa.
— Ach! Emmy! Żebyś wiedziała jak ona jest nieszczęśliwą, mówił nalegając Józef. Wszyscy ją opuścili, jest w największym niedostatku, była chora bez nadziei życia a ten łotr obrzydliwy śmiał porzucić żonę.
Amelja westchnęła.
— Dziś nie ma nikogo ktoby jej przyszedł z pomocą — ciągnął dalej Józef z zręcznością, która w nim zadziwić mogła. — Wiesz Ameljo co mi wyznała? Oto że ostatnią nadzieję w tobie jedynie pokłada. Oh! nieszczęśliwa to kobieta, co ona przecierpiała! Teraz je-