Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/322

Ta strona została uwierzytelniona.
318

Na tłustym i poplamionym stole stoją lichtarze z łojowemi świecami, nad stołem zaś rząd ćwieków z kluczami od pokojów zajętych przez podróżnych. Emmy rumieniła się przechodząc, a raczej przebijając się przez kłęby gęstego dymu, otaczającego mnóstwo najróżnorodniejszych postaci: roznosiciele drobnych towawarów namawiają każdego do kupna, studenci zajadają butersznity, próżniacy przy kartach lub domino, ścierając rękami porozlewane piwo na stołach, nakoniec kuglarze koczujący krzepią swoje siły w przerwach wolnych od przedstawień. Oto jest publiczność zapełniająca wszystkie oberże niemieckie w niedziele i święta wśród zgiełku i wrzawy. Kelner przyniósł kufel piwa majorowi, który zapalił wyjęte z kieszeni cygaro, wziął jakiś dziennik do ręki i czekał cierpliwie chwili kiedy będzie powołany do pełnienia obowiązków kawalera asystującego damom.
Hans i Fritz weszli do sali brzęcząc ostrogami po płytach kamiennej posadzki. W ustach mieli ozdobne pjankowe fajeczki z pięknemi figurkami, kapelusz spadający na ucho, miny najdzielniejszych burszów. Zawiesili klucz pod numerem 90, kazali sobie podać masła, szynki i piwa, usiedli obok majora i zaczęli rozmawiać o pojedynkach i o zakładach kto kogo przebije między młodzieżą uniwersytetu w Schoppenhausen. Wszechnica ta słynęła już od dawna w Niemczech kwitnącym stanem nauk, ztamtąd promienie światła rozchodziły się po całym kraju, a nawet po Eurobie, ztamtąd także przybyli do Pupernikel dwaj młodzi aka-