Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/323

Ta strona została uwierzytelniona.
319

demicy z Rebeką dla przypatrzenia się uroczystościom z powodu zaślubin wielkiego księcia.
— La petite fierge d’Erin barait edre en bays de gonnaissance — powiedział Hans, który miał pretensje do francuskiego języka — quand le Grand baba s’est en allé il est venu une bètite combadriote a elle, et je les ai entendues pavardez et chacasser ensemble[1].
— Trzeba będzie wziąć bilety na jej koncert. Masz ty pieniądze, Hans?
— Co? na jej koncert? Ten koncert z wiatrem chyba przebrzmi, bo Max mi mówił że tak samo było w Lipsku: ogłosiła koncert, rozprzedała bilety i wyjechała szczęśliwie. Wczoraj mówiła mi w powozie że akompanjator jej zachorował w Dreznie. Zresztą nikt mnie nie przekona żeby ona mogła śpiewać; wiecznie jest zachrypnięta zupełnie tak jak ty, który przecież uchodzisz w Niemczech za beczkę piwa, jako najsławniejszy bibuła.
— Ale co ty pleciesz! zachrypnięta! Kiedy ja sam słyszałem jak w swojem oknie nuciła śliczną balladę angielską: „Róża na balkonie,“ i wcale nie dostrzegłem żadnego ochrypnięcia w jej głosie.

— He, daj sobie pokój, mój kochany. Wiesz dobrze że bibosze i śpiewacy chodzą temi samemi drzwiami — powiedział Fritz, którego nos czerwony wymownie dowodził że trudniejby mu było parę dźwięków wydobyć z gardła, aniżeli wlać tam parę kufli piwa — Ergo —

  1. Dziewica Erinu ciągle spotyka znajomych gdy dziadek jej odszedł, przyszła znowu jej współrodaczka i gawędzą i bawią się razem.