Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/327

Ta strona została uwierzytelniona.
323

— O! bardzo biedna! odpowiedziała Emmy, wiele, bardzo wiele przecierpieć musiała.
— Na honor, bardzo wiele, powtórzył Józef, którego policzki trzęsły się jak galareta zaprawiona arakiem.
— Możnaby jej dać pokój panny Paym — zagadnęła Emmy — a Paym może spać na drugiem piętrze.
Paym była to niemłoda angielka, służąca mistress Osborne. Kirsch był dla niej pełen grzeczności, bo miał sobie za obowiązek umizgać się go niej. Żorż bardzo lubił ją straszyć opowiadaniem o duchach, upiorach i zbójcach. Paym przepędzała całe dnie na łajaniu i burczeniu pod nosem, rano zaś czesała swoją panią i codzień oświadczała jej nieodwołalne postanowienie wrócenia Clapham, swojej rodzinnej wioski.
— Becky zajmie pokój p. Paym — powtórzyła Emmy.
— Jakto! czy chciałabyś pani zamieszkać z tą kobietą pod jednym dachem? zawołał major trącając o krzesło.
— A naturalnie — rzekła Emmy z wyrazem najszczerszej naiwności — ale nie ma za co się gniewać, majorze, i gniew na niewinne sprzęty wywierać, dodała uśmiechając się. Cóż naturalniejszego że ją do siebie zabierzemy?
— Cóż naturalniejszego, mój kochany? powtórzył z kolei Józef.
— Biedaczka przeszła przez ciężkie próby! mówiła dalej Emmy: Jej bankier ogłasza bankructwo i ucieka; nikczemny mąż, ten istny potwór, opuszcza ją i wybiera jej dziecko — to mówiąc Emmy podniosła tak stanowczo pięść groźnie zaciśniętą, że entuzjazm jej udzielił