Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/329

Ta strona została uwierzytelniona.
325

Potem spojrzała na portret męża, zawieszony jak zwykle nad łóżkiem i nad minjaturą syna, i tak do siebie znowu mówiła:
— Pamiętam jakby to było wczoraj kiedy sam usiłował mnie przekonać że moja zazdrość w błąd mnie wprowadziła, że moje podejrzenia były niesłuszne, i że ty który z nieba teraz patrzysz na mnie, byłeś wyższym nad wszystkie zarzuty!
Miotana oburzeniem Emmy chodziła prędko po pokoju, aż w końcu stanęła opierając się o poręcz łóżka, nad którym wisiała mała minjatura jej męża w dawnych czasach robiona. Utkwiła wzrok swój w wizerunek Jerzego, i długo zostawała nieruchoma jak posąg. Im więcej się wpatrywała w oczy męża, tem była pewniejszą że w oczach tych dostrzega wyraz gorżkiego wyrzutu. Wszystkie wspomnienia pierwszej miłości cisnęły się w jej myśli i rana zaledwie zabliźniona otworzyła się na nowo. Amelja czuła że nie ma dosyć siły do zniesienia słusznych według niej zarzutów, które jej wyobraźnia w oczach portretu tworzyła.
Biedny Willjamie! Jeden wyraz zburzył całą twą pracę i zrobił gmach oparty na tyloletniem poświęceniu, na niezachwianej stałości; jeden niebaczny wyraz rozprószył twoje nadzieje i odebrał ci serce, które miało ci nagrodzić całe życie zaparcia się samego siebie.
Jakkolwiek Willjam odgadywał z oczu Amelji że stanowcza chwila nastąpić miała, nie przestawał jednak pracować nad Józefem, żeby ten miał się na ostrożności z przewrotną jak Rebeka kobietą i żeby sprzeciwił