Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/331

Ta strona została uwierzytelniona.
327

czności i podziękowań, ale spojrzała na majora z niedowierzaniem, kłaniając mu się grzecznie, przeczuwała bowiem że ma w nim nieprzyjaciela, który przeciw niej głosował na radzie familijnej. Usłyszawszy głos Becky Amelja przybiegła natychmiast do salonu i uściskała serdecznie swoją protegowaną, nie zważając na majora, któremu tylko rzuciła gniewne spojrzenie. Pierwszy to raz może w życiu Amelji widać było na jej twarzy wyraz nieusprawiedliwionej pogardy, ale dla wiadomych sobie powodów chciała okazać majorowi swoje niezadowolenie. Dobbin urażony tą niesprawidliwością więcej aniżeli niełaską, ukłonił się chłodno — na co mu równie chłodnym odpowiedziano ukłonem — i wyszedł.
Uwolniona od jego obecności Amelja swobodnie obsypywała Rebekę czułemi pieszczotami i z niezwykłym jej zapałem zajęła się instalacją przyjaciółki w pokoju dla niej przeznaczonym. Ile razy osoba dobra ale chwiejnego i nieśmiałego usposobienia ma jakąś niesprawiedliwość popełnić, radaby zawsze przyspieszyć — o ile można — wykonanie swego postanowienia, bo niepewność jest w takim razie bardzo uciążliwą. Amelji zdawało się że tym postępkiem oddała cześć pamięci Jerzego, i dała dowód wielkiej siły charakteru.
Żorż wrócił z przechadzki na objad, i zastał — jak zwykle — stół na cztery osoby nakryty, ale miejsce majora było przez jakąś damę zajęte.
— A Dobbin? zapytał chłopiec z właściwą swemu wiekowi żywością.
— Major zapewne jest na objedzie w mieście —